Policjanci, którzy mieli poturbować parę staruszków działali zgodnie z prawem – uznała prokuratura i umorzyła postępowanie przeciwko mundurowym. Ich wersję wydarzeń uznano za wiarygodną. Śledczy zajmują się teraz 75-latkiem i jego żoną
Policjantom zarzucano przekroczenie uprawnień oraz spowodowanie obrażeń u 75-letniego Jana Przybysia i jego żony. Dla mężczyzny interwencja mundurowych zakończyła się podbitym okiem. Jego małżonka złamała nogę.
– W ocenie prokuratury interweniujący policjanci nie popełnili przestępstwa – wyjaśnia Agnieszka Kępka, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie. – Mundurowi, stosując środki przymusu bezpośredniego (siłę fizyczną i gaz pieprzowy – red.), działali zgodnie z prawem. W tej sytuacji postępowanie wobec nich zostało umorzone.
Decyzja ta nie jest jeszcze prawomocna. Jak informują śledczy, małżonkowie z Pliszczyna złożyli już zażalenie. Sprawę rozstrzygnie więc sąd. Prokuratura nadal prowadzi postępowanie przeciwko Przybysiom. Policjanci z jednostki w Niemcach twierdzą bowiem, że to 75-latek i jego żona na nich napadli.
Do kontrowersyjnej interwencji doszło w lutym, w Pliszczynie, na podwórku u rodziny Przybysiów. Małżonkowie wrócili właśnie z niedzielnej mszy. Parkowali samochód w garażu.
– Policjant wyciągnął mnie z auta i rzucił w błoto, jak psa – wspominał po interwencji 75-letni Jan Przybyś. – Kiedy próbowałem się podnieść, uderzył w mnie z główki. – Wcześniej powiedział tylko, że mam wysiadać i pokazać dokumenty. Niczego nie tłumaczył. Padał deszcz, więc odpowiedziałem, że chcę tylko wjechać do garażu.
Wcześniej 75-latek miał zajechać drogę policjantom, kiedy zjeżdżał na swoją posesję. – Radiowóz był daleko. Mogłem spokojnie skręcić – tłumaczył pan Jan.
Mundurowi uznali, że mężczyzna zajechał im drogę i zmusił do nagłego hamowania. Z ich relacji wynika, że ruszyli za nim na podwórko, by go pouczyć. Policjant miał podejść do auta 75-latka, przedstawić się i podać powód interwencji.
– Wtedy kierowca kazał policjantowi opuścić posesję. Szarpał drzwiami samochodu i uderzył nimi blokującego je policjanta – wyjaśnia prokurator Kępka.
Doszło do szarpaniny, w którą włączyła się żona 75-latka. Kobieta miała chwycić grabie i uderzyć nimi policjanta w plecy. Ten wyrwał je kobiecie z rąk i odrzucił na bok. Starsza pani upadła w błoto. Później policjant miał potraktować jej męża gazem pieprzowym. Policjantka rozmawiała w tym czasie z dyżurnym.
Jednym z kluczowych dowodów w sprawie był film, nagrany przez krewnych Przybysiów. Nie obejmuje on jednak początku awantury. Podczas śledztwa okazało się, że nagrywała również policjantka. Niestety, to nagranie również nie pokazuje rzekomej napaści na mundurowych. W tej sytuacji śledczy polegali na zeznaniach świadków i opinii biegłych.
Podczas interwencji żona 75-latka złamała nogę. Twierdziła, że policjant ją kopnął i przewrócił. Biegły ocenił jednak, że do złamania nie doszło w ten sposób. Kobieta mogła się poślizgnąć. Policjant, który interweniował u Przybysiów udał się później na zwolnienie lekarskie. Lekarz zdiagnozował u niego siniaki w okolicy łopatki. Miało ją spowodować uderzenie grabiami.